
Maroko tytułem wstępu
Leżące nad Oceanem Atlantyckim, oddzielone od Europy jedynie Cieśniną Gibraltarską, Maroko fascynuje niezwykłą różnorodnością kulturową – to mieszanka wpływów arabskich, berberyjskich i europejskich. Turyści chętnie odwiedzają Marrakesz z jego kolorowymi targowiskami i pałacami.
W lutym Maroko zachwyca swoim zróżnicowanym krajobrazem: od pustynnych wydm Sahary, pustyni Agafay, przez majestatyczne szczyty Atlasu, aż po atlantyckie wybrzeże z malowniczymi plażami. To idealny czas dla tych, którzy chcą odkrywać uroki kraju bez uciążliwych letnich upałów (latem 50°C) – luty jest łagodny i sprzyja podróżowaniu oraz zwiedzaniu.
Temperatury w lutym są umiarkowane – w Marrakeszu w dzień zwykle jest około 17-20°C, a w innych regionach od 10 do 18°C. Wieczory i noce, szczególnie w górach lub na pustyni, bywają chłodne i temperatury mogą spadać poniżej 10°C, czyli rześko. Dni są relatywnie długie: trwają około 10 - 12 godzin, co zapewnia odpowiednio dużo czasu na zwiedzanie i relaks.
Podobnie jak zimą w Europie, lutowe słońce w Maroku poprawia nastrój i zachęca do spacerów, z tym że tu ono zawsze świeci, a w Polsce w lutym sporadycznie i słabo. To też dobry czas na odwiedziny w tradycyjnych hammamach czy delektowania się aromatyczną kuchnią marokańską, jak ciepły tajine czy słodka herbata miętowa. Zimą nie ma również różnicy czasowej – w Maroku nie obowiązuje zmiana czasu z letniego na zimowy, czas jest stały ergo... to świetny czas, by zwolnić tempo i odkrywać Maroko w spokojniejszej, mniej zatłoczonej atmosferze, korzystając z dobrodziejstwa łagodnej, afrykańskiej zimy.
Dzień 1
Z Agadiru do serca Maroka - Marrakeszu
Po przylocie na międzynarodowe lotnisko w Agadirze powita nas nasz kierowca i zabierze w stronę jednej z najbardziej fascynujących metropolii Afryki Północnej – Marrakeszu. Czeka nas droga przez zmieniające się pejzaże Maroka, aż dotrzemy do hotelu 4*, gdzie zameldujemy się i odetchniemy po długiej podróży. Czas ładowania akumulatorów - to teraz. Kolacja i nocleg.
Dzień 2
Marrakesz jak z baśni – barwy, zapachy i tajemnice Czerwonego Miasta
Po śniadaniu wyruszamy na spotkanie z legendarnym Marrakeszem – miastem, które od wieków inspiruje artystów, podróżników i handlarzy z całego świata.
Na dobry początek – Jardin Majorelle. Ogród jak z obrazka, stworzony przez francuskiego malarza Jacquesa Majorelle’a, a potem pielęgnowany przez samego Yves Saint Laurenta. Kolor kobaltowych donic (chcesz kupić farbę w proszku o kolorze kobaltu majorelle? Pokażę gdzie. Też w proszku, więc bez problemu przewieziesz przez granicę) przeplata się tu z zielenią tropikalnych roślin i imponującą kolekcją sukulentów, a artystyczna dusza unosi się między postukującymi o siebie bambusami. W dawnym atelier mieści się dziś muzeum sztuki islamskiej, tribalu i ziemi marokańskiej oraz gratka - prywatna kolekcja Saint Laurenta – dywany, ceramika, meble. To miejsce nie tylko piękne, ale pełne inspiracji. To tu rozgrywał się kluczowy moment netflixowowego hitu "Inventing Anna - kim jest Anna". Było oglądane? Nie? Nadrobić teraz!
Kolejny punkt to meczet Koutoubia – z minaretem sięgającym nieba (aż 77 metrów!). To arcydzieło sztuki hiszpańsko-mauretańskiej, które zachwyca subtelnością i kunsztem wykonania. Zdecydowanie jeden z symboli Marrakeszu. Byliście w Sewilli?
A potem zanurzymy się w świat baśni z tysiąca i jednej nocy, odwiedzając Pałac Bahia – pełen ukrytych dziedzińców, intymnych apartamentów i rozległych ogrodów. Czy w Maroku można mieć kominek opalany drewnem? A czy ma to sens? To tu niegdyś intrygi, luksus i upojna miłość splatały się pod sklepieniem mozaik i gęstniały w odurzającej woni neroli - kwiecia drzew gorzkiej pomarańczy. Nawet u największego "szkiełka i oka" zobaczymy wypieki na twarzy. Byliście w Grenadzie? A w Alhambrze?
Po lunchu (czas wolny – idealna okazja, by samemu odkryć smak marokańskiej kuchni), czeka nas dalsza przygoda – suki (bazary) Marrakeszu, czyli świat barw, zapachów, rękodzieła, przypraw krain dalekich, tkanin i niekończących się negocjacji. To prawdziwa uczta dla zmysłów – i świetna okazja by podszkolić się w handlu, a ostatecznie by kupić coś wyjątkowego.
Spróbujemy również lokalnego street foodu – od soczystych oliwek, przez ciepłe naleśniki msemen, dla odważnych mózg kozy, gotowane wymiaona i inne "rarytasy", dla mniej odważnych pyszna jagnięcina, wołowina, frutti di mare, aż po świeżo wyciskane soki i tajemnicze przekąski z ulicznych stoisk.
Na deser – plac Dżamaa El Fna, czyli żywe serce Marrakeszu. Tu wieczorami zbierają się zaklinacze węży, bajarze, akrobaci, muzycy i kucharze pod gołym niebem. Nigdzie indziej w Maroku nie czuć tak bardzo ducha tej kultury – w głośnych śmiechach, dymie z grilla i hipnotycznych rytmach bębnów, tańcu, krzykach, śpiewie. To miejsce jest naprawdę dziwne. Nagrałem o tym filmik na youtube. Link poniżej.
Kolacja i nocleg w 4* hotelu.
Dzień 3
W rytmie Berberów – góry, wioski i pustynia Agafay
Po śniadaniu ruszamy w stronę gór – tam, gdzie czas płynie inaczej, a berberyjska dusza wciąż podąża za rytmem natury. Przed nami dzień pełen kontrastów i odkryć.
Wyruszamy na południe – do Ouirgane, malowniczego berberyjskiego miasteczka ukrytego w sercu gór Atlasu. Droga prowadzi przez zaporę Lalla Takerkoust, gdzie tafla wody lśni jak lustro pośród wzgórz. Po drodze mijamy kamienne kasby, zielone pola uprawne i maleńkie wioski, w których życie toczy się jak przed wiekami. Tu nie ma pośpiechu – jest za to autentyczność i gościnność mieszkańców.
Spacerując po tych terenach, można poczuć się jak podróżnik z dawnych czasów – poznając lokalne tradycje, systemy irygacyjne i codzienne życie ludzi, którzy z dumą pielęgnują swoje dziedzictwo.
W południe odpoczywamy przy obiedzie w lokalnej restauracji, gdzie smaki górskiego Maroka rozgrzeją nas jak słońce nad Atlasem.
Po południu opuszczamy góry i ruszamy w stronę pustyni Agafay, gdzie czeka na nas niezapomniany wieczór.
Trochę ponad godzinę drogi od tętniącego życiem Marrakeszu, w sercu kamiennej pustyni Agafay, znajduje się wyjątkowe miejsce – luksusowy obóz, który harmonijnie łączy komfort z dzikością krajobrazu i berberyjską gościnnością.
Stylowe namioty inspirowane tradycyjnymi berberyjskimi domostwami, rozstawione na łagodnych wzgórzach, oferują nie tylko wygodę, ale i spektakularne widoki na otaczającą pustynię, a przy dobrej pogodzie – także na ośnieżone szczyty Atlasu w oddali.
Tutaj czas zwalnia. Można przysiąść na tarasie z miętową herbatą w dłoni, podziwiając jak kolory nieba zmieniają się podczas zachodu słońca. Wieczorem, przy dźwiękach tradycyjnej muzyki, serwowana jest kolacja pod rozgwieżdżonym niebem – tajine, kuskus, świeży chleb z glinianego pieca, aromatyczne przyprawy… czujesz to?
Czas na chwilę relaksu, a potem zaplanowaliśmy dla Was przejażdżkę na wielbłądach – powolna wędrówka przez surowy, księżycowy krajobraz, wśród wzgórz i otwartych przestrzeni, skąpanych w złotym świetle zachodzącego słońca.
Powrót na nocleg w 4* hotelu w Marakeszu.
Dzień 4
"Ma maison c est ta maison"
Po śniadaniu odwiedzimy marokański dom – prawdziwy, rodzinny, tętniący życiem i zapachem przypraw. Bo choć wiele lokali serwuje kuchnię marokańską, to prawdziwa uczta czeka właśnie tutaj – przy wspólnym stole z gospodarzami. Ciepło, śmiech i opowieści towarzyszyć będą każdemu kęsowi – a ten wieczór będzie czymś znacznie więcej niż tylko posiłkiem. To spotkanie z marokańską gościnnością w najczystszej formie.
Poznamy zasady miejscowej etykiety, porozmawiamy z mieszkańcami i poczujemy się częścią codziennego życia – choć na chwilę.
Powrót do 4* hotelu i nocleg.
Dzień 5
Wietrzne miasto marzeń – Essaouira pełna historii, sztuki i błękitu
Po śniadaniu wyjazd do Essaouiry (ok 220km), zwiedzanie i wiatr. Dużo wiatru. Następne tak wietrzne miejsce to chyba Rejkiawik.
Zaczniemy od portu – niegdyś znanego jako Mogador. Tu życie toczy się w rytmie przypływów i powrotów niebieskich kutrów z połowów. To jedno z najbardziej malowniczych miejsc w mieście – z drewnianymi łodziami, rybimi stoiskami i widokiem na ocean. Poranny targ frutti di mare to prawdziwy spektakl – kolorowy, autentyczny, hałaśliwy i pachnący morzem.
Następnie odwiedzimy Sqalę Portową – dawny bastion obronny z potężnymi, XVII- i XVIII-wiecznymi działami z Hiszpanii. To tu Denerys latała smokiem. Tak. "Gra o Tron" to też tu. Z murów rozciąga się widok na Wyspy Purpurowe (Iles Purpuraires) (tu też Denerys), a ocean rozbija się o skały z nieustępliwą siłą. Właśnie tutaj Orson Welles kręcił część swojego filmowego „Otella” – nie bez powodu, bo miejsce emanuje dramatyzmem i surowym pięknem.
Przechodzimy przez Bramę Morską (Porte de la Marine) – monumentalne wejście do medyny, które w XVIII wieku kazał wybudować sam sułtan Sidi Mohammed ben Abdallah. Wykuta z kamienia, ozdobiona trójkątnym frontonem i inskrypcją z 1769 roku, do dziś łączy serce miasta z portowym życiem. Wygląda jak wyjęta z Porto? Na świecie nie ma przypadków. Powiemy.
Essaouira to miasto nie tylko historii, ale i wolności – artystycznej, muzycznej, duchowej. Spacerując jej białymi uliczkami z niebieskimi drzwiami, można poczuć się jak w innym świecie – wolniejszym, bardziej poetyckim.
Kontynuacja podróży do Agadiru.
Droga oferuje malowniczą trasę wzdłuż wybrzeża Atlantyku, trochę jak w amerykańskim filmie, z tym że tu mijać będziemy urokliwe wioski rybackie i urwiste klify. Podróżni mogą podziwiać zapierające dech w piersiach widoki na ocean, krajobrazy z drzewami arganowymi oraz sporadyczne spotkania z wielbłądami i kozami na drodze, część z nich będzie wskakiwać na drzewa w poszukiwaniu orzeszków arganowych. Część kóz. Wielbłądy zwykle nie wskakują na drzewa. Wielbłądy mruczą i warczą. To w sumie takie dziwne krowy z miękkimi stópkami i generalnie dziwacznym wyglądem.
Zakwaterowanie w 4* hotelu w Agadirze, obiadokolacja i nocleg.
Dzień 6
"Rock the casbah, rock the casbah" - Agadir
Śniadanie w hotelu a potem?
Zapach grillowanych morskich stworzeń wiszący w powietrzu, a czasem orzechowy, acz egzotyczny aromat arganu. Do tego dorzućmy jeszcze widok z Kasby na bezkres oceanu, La Marinę wraz z sinoszarawą skrzącą się w ciepłych promieniach zatoką. Może być? No to ruszamy na spotkanie z Agadirem – miastem, które od lat przyciąga zarówno miłośników pokręconych solą morską loczków, dobrej imprezy, desek surfingowych, jak i etnografów.
Ale może zaczniemy sobie od Kasby, której malownicze ruiny górują nad miastem. To właśnie stąd rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na Agadir i pobliski kurort Taghazout. Dawniej warownia ta była bastionem walk sułtana z dynastii Saadytów przeciwko portugalskim najeźdźcom – dziś opowiada cichą historię dawnych czasów i zachęca do zatrzymania się na chwilę.
Dalej ruszamy w stronę Przylądka Ghir – skalistego cypla, gdzie z łoskotem Wysoki Atlas gwałtownie wpada do Atlantyku. Nad klifami pręży się latarnia morska, a wiatr niesie ze sobą zapach soli i pobudzających wyobraźnie dalekich rejsów.
Wędrując dalej, trafimy do tętniącego życiem portu rybackiego, serca Agadiru. Tu wśród kutrów, sieci i rybaków można podejrzeć codzienność – prostą, szczerą i pachnącą morzem. To jedno z największych skupisk połowów sardynek na świecie! Wleczecie "sardinhas" z Portugalii albo Hiszpanii? Koniecznie sprawdźcie na puszce gdzie były poławiane. Zwykle jest szok. Na zewnątrz, przy niewielkich stolikach restauracyjnych, można zjeść rybę wprost z kutra, a wewnątrz czeka na nas potężny targ rybny i kawiarenki pełne gwaru.
Na koniec zatrzymamy się w górach, gdzieś gdzie spotykają się masywy Atlasu i Antyatlasu. To właśnie tu między palmami, wypoczywają sobie w cieniu i mielą swemi podłużnymi pyskami jakieś suche gałęzie, zupełnie bez wyrazu, bez emocji, zblazowane, jakby magia geografii nie istniała, wielbłądy, tak dobrze znane nam już z Pustyni Agafay. Dość o wielbłądach. My tu przybywamy z misją edukacyjną - odwiedzimy muzeum oleju arganowego. Poznamy tu fascynującą historię, etapy produkcji i zalety słynnego marokańskiego oleju arganowego - płynnego złota (właściwości, sposób wytwarzania, czas oczekiwania równa się cena!!!) za pomocą interaktywnych ekspozycji i organoleptycznych pokazów - będzie jedzone, a jak! :) Odwiedzający mogą poznać tradycyjne metody ekstrakcji i zakupić autentyczne produkty arganowe. Drogo, ale mamy pewność, że 100% argan, a nie olej rzepakowy, bo na bazarze to raczej różnie z naciskiem na rzepak.
Kolacja i nocleg w hotelu 4*.
Dzień 7
Raj. Tam, gdzie wodospady szepczą, góry oddychają i tam gdzie kroczą 72 niewiasty.
Po śniadaniu zostawiamy Agadir za plecami i wyruszamy tam, gdzie milkną klaksony, a zaczyna się kołysanka wody – wprost do Imouzzer i Rajskiej Doliny. Trasa jak kadr z Alladyna: z jednej strony skąpane w słońcu gaje palmowe, z drugiej – szmaragdowe tarasy, gdzie woda przeskakuje z kamienia na kamień, komponująv własną melodię. To azyl dla wędrowców – marzycieli. Tylko zanurzyć stopy w górskich jeziorkach, wykąpać się tuż pod wodospadem, chwilę zapomnieć, że poza tym światem istnieje miasto.
To tutaj, u stóp Atlasu, można wylegiwać się pod palmą, popijać miętową herbatę i wsłuchiwać się w echa starych berberyjskich historii. Kto pierwszy wskoczy do wody? Kto wypatrzy salamandrę na skalnej półce? Tu każdy może być odkrywcą. Upragniona oaza odnaleziona. Idylla.
Lunch – kiedy żołądek daje znać, że czas na przerwę, zatrzymujemy się w lokalnej knajpce. W menu? Świeży chleb, daktyle, tajine z warzywami i zawsze oliwki, które smakują jak nigdzie indziej.
Po południu powrót do Agadiru serpentyną górskich dróg – okna otwarte, powietrze chłodne i pachnące miętą. Kto chce – odpoczynek w hotelu, drzemka w cieniu, basenie, plaży lub skok na zakupy na gwarny Souk El Had, gdzie przyprawy mają własny język, rękodzieło woła: „zabierz mnie do domu!”, a walizka - przekroczyłeś limit!
Wieczorem kolacja w marokańskiej restauracji – aromaty, gwar i rozmowy o tym, co kto widział, a czego nie zdążył sfotografować. Będzie niespodzianka. Zwłaszcza docenią panowie, chociaż panie pewnie też. Nocna część kultury arabskiej. Tej bardziej wyzwolonej, trochę nie halo bo nie-halal, z pąsem i woalem, ale na dłuuugo zostaje w pamięci.
Jeśli będziesz mógł/mogła zasnąć to nocleg w 4* hotelu.
Dzień 8
Bslama - znaczy bezpiecznej podróży
Śniadanie w hotelu
Transfer na lotnisko w Agadirze, asysta przy rozlicznych formalnościach i pieczątkach oraz wylot do domu. Szukran i bslama.


